środa, 30 stycznia 2013

Rozdział pierwszy

Dzisiejszego ranka pogoda była, aż nadzwyczaj przyjemna. Jedna z głównych pokojówek wkroczyła do pokoju swojej pani, z zamiarem wybudzenia jej. Spojrzała na oblicze młodej dziewczyny, po raz kolejny przyznając, iż kropkę w kropkę wygląda jak jej świętej pamięci matka. Jedyną, niewidoczną teraz różnicą, były jej intensywnie niebieskie oczy, charakterystyczne dla rodu Hiroshi. Posiadali je również ojciec panienki jak i jej najstarszy brat. Reszta rodzeństwa odziedziczyła czekoladowe tęczówki matki.
Pokojówka potrząsnęła jej ramieniem, skutecznie wyrywając ją z krainy snów.
- Pani, czas na śniadanie.
Usiadła i uniosła ręce do góry, aby rozprostować kości.
- Dziękuję Mikoto, możesz odejść - mruknęła sennie.
Mikoto pokłoniła się nisko i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
Sayuri spojrzała niechętnie na jedzenie. Brak apetytu był u niej normalny. Mimo to, z uwagi na swoje słabe zdrowie, zjadła trochę, a resztę rozgrzebała tak, by zdawało się, że zjadła więcej. Nie chciała martwić braci, więc robienie tego, stało się już u niej niemal nawykiem. 
Gdy dopijała herbatę, do jej pokoju ponownie weszła Mikoto. Tym razem w rękach trzymała drewnianą szkatułkę. Sayuri spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
- Prezent od pana Naokiego. 
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Prezent? Bez  żadnej okazji? Jej brat zdecydowanie coś planował. Coś co na pewno jej się nie spodoba. 
Westchnęła podchodząc do pokojówki. Uniosła lekko wieko po czym delikatnie wzięła w ręce jego zawartość.  Piękna spinka, mieniąca się błękitem bez wątpienia zachwyciłaby wszystkie kobiety w kraju. Z czułością odłożyła ją do szkatułki.
-  Założę ją dzisiaj.
Mikoto pokiwała głową, po czym odłożyła pudełko na półkę z innymi prezentami od braci dziewczyny. 
Sayuri rozpostarła ramiona, by służącej wygodniej było założyć na nią kimono. Gdy uporała się ze wszystkimi wiązaniami, dziewczyna usiadła na krześle na przeciwko lustra. Mikoto związała jej włosy w luźny acz elegancki kok, by na koniec wpiąć w niego błękitną spinkę od Hiroshi Naokiego.  
Sayuri przejrzała się w wielkim lustrze. Białe kimono z niebieskimi kwiatami i tego samego koloru obi* idealnie komponowało się ze spinką. Westchnęła. Nadszedł czas aby zmierzyć się z tym co przygotował jej brat. 
Właśnie schodziła po schodach z zamiarem udania się do gabinetu Naokiego, kiedy zauważyła go rozmawiającego z jakimś samurajem.
Naoki uzgadniał właśnie ostatnie szczegóły umowy, gdy usłyszał kroki za swoimi plecami. Odwrócił się, by ujrzeć swoją młodszą siostrę, kroczącą w jego stronę. Z zadowoleniem zauważył spinkę w jej włosach. Wybrał najdroższą jaką posiadał handlarz, ale i tak nie sądził, że ten podarek będzie wystarczający. Najbliższe dni dla Sayuri nie ułożą się na jej korzyść. Osobista ochrona oznaczała dla niej jeszcze mniej wolności, a na tym punkcie była wyjątkowo drażliwa.  
Gdy podeszła do nich, spojrzał na stojącego obok niego samuraja. 
- To jest właśnie moja siostra, Hiroshi Sayuri. - Wskazał na nią ręką.
Ren spojrzał na nią z zainteresowaniem. Więc to była dziewczyna, którą miał ochraniać.
- Hayate Ren - przedstawił się krótko, pochylając lekko głowę. Odpowiedziała mu tym samym, po czym spojrzała pytająco na brata.
- No więc Sayuri, Hayate zgodził się aby być od dzisiaj twoim osobistym ochroniarzem - powiedział Naoki, patrząc niepewnie na dziewczynę. 
Niczym za pstryknięciem palców, atmosfera zmieniła się. Oczy Hiroshi Sayuri na co dzień pogodne i przepełnione radością, rzucały teraz w kierunku Naokiego błyskawicami.
- Naoki możemy porozmawiać? - zapytała niebezpiecznie niskim głosem.
- Hayate, mógłbyś chwilkę poczekać? - Uzyskawszy pozwolenie, w postaci skinienia głową, Naoki machnął ręką w kierunku służącego. - Taichi zaprowadzi cię do jadalni.

~*~

Hayate Ren usiadł na krześle i przetarł zmęczone oczy. Ostatniej nocy nie spał zbyt wiele. Wokół wynajmowanego przez niego mieszkania kręcili się ludzie Fujisawy. Z jakiegoś nieznanego mu powodu ten stary samuraj żywił do niego urazę i wysyłał za nim swoich ludzi.  
Ponownie jego myśli skierowały się w kierunku nowej pracy. Hiroshi Sayuri - na pewno będzie z nią dużo problemów, zważywszy na to, że koncepcja posiadania osobistego ochroniarza niekoniecznie jej się spodobała. Kolejnym problemem była ta dziwna choroba o której wspominał Hiroshi.
- Weź to - powiedział, wręczając mu wełniany woreczek.
- Co to jest? - Rozwiązał rzemyk i zajrzał do środka.
- Lekarstwo.
Hayate uniósł ze zdziwieniem brwi i wyjął jeden z równo złożonych, papierowych trójkątów. Rozerwał go i wysypał odrobinę jego zawartości na dłoń.
- Tak jak mówiłem wcześniej, zdrowie Sayuri nie jest w najlepszy stanie, dlatego potrzebuje leków.
- Dlaczego mam je nosić?
- Ponieważ mogą wystąpić u niej napady duszności. Jeżeli będą na tyle silne, że nie będzie mogła zaczerpnąć tchu, będziesz musiał jej pomóc wziąć lekarstwo. Dlatego masz mieć to zawsze przy sobie.
- Kiedy następują te duszności?                                                                                                                 - Przy zwiększonym stresie lub zbyt dużym wysiłku.
Hayate westchnął.
- Nie wiedziałem, że to będzie takie problematyczne.
- Sayuri jest z natury dość opanowaną osobą. Oczywiście nie jest całkowicie pozbawiona emocji, powiedziałbym że wręcz przeciwnie, ale trzeba naprawdę wielkiego wysiłku, żeby wyprowadzić ją z równowagi. Dlatego nie musisz się martwić. Duszności występują tylko sporadycznie.
- Rozumiem, czy jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć? Maniakalne próby poświęcenia swojego życia w imię większego dobra, napady duszności...
- Ach, jeszcze coś!- wykrzyknął Naoki.
- Poważnie? - westchnął ponownie Hayate. Ta sytuacja coraz bardziej skłaniała go ku rezygnacji z tej pracy.
- Brak apetytu. Trzeba zmuszać ją do jedzenia. Jeśli nikt jej nie przypilnuje to potrafi chodzić przez cały dzień o pustym żołądku.
- Jak już jesteśmy w tym temacie, to gdzie ona jada posiłki? Nie może wychodzić po zmroku, tak?
- Tak, a jeśli chodzi o jedzenie, to kolację je w swoim pokoju, do tej pory jadła tam też śniadanie, ale skoro teraz będziesz ją ochraniać będzie jadała je w jadalni.
- Dlaczego wolisz gdy siedzi w pokoju? Dom jest otoczony przez twoich ludzi. Uważasz, że wśród nich mogą być szpiedzy?
- Nie, nigdy nie posądził bym o to swoich ludzi. Wierność jest jedną z podstawowych zasad mojego rodu i wszelkie nieposłuszeństwo jest surowo karane. Więc nie sądzę, by ktoś odważył się tego spróbować. Problemem jest to, że przez nasz dom przewija się dużo obcych ludzi, dla przykładu skrytobójcą mógłby być chociaż dostawca ryżu, czy podróżny handlarz. Oni wszyscy zjawiają się rankiem, gdy Sayuri jada śniadania.
- Dobrze, rozumiem. -  Spojrzał na niego uważnie. - Jednak interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie to, kiedy się to się wszystko zaczęło? Ta cała tajemnicza choroba i ukrywanie prawdy o twojej siostrze przed całym światem.
Naoki zachmurzył się.
- Po śmierci naszych rodziców - szepnął - Dla ośmiolatki, umierający w jej ramionach rodzice, to był zbyt wielki szok. - Hiroshi potarł palcami skronie i spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. Widać było, że mówienie o tym sprawiało mu ból. - Pół roku zajęło nam wykrzesanie z niej jakichkolwiek emocji. Jest bardzo ważna dla mnie i moich braci dlatego - tu spojrzał na niego twardym wzrokiem - mam nadzieję, że dołożysz wszelkich starań aby ją ochronić.
Hayate kiwnął tylko głową w odpowiedzi. Nie były tu potrzebne słową. Obaj z Naokim zdawali sobie sprawę z tego, że Hayate Ren zawsze dotrzymuję słowa.
Odwrócił się, gdy usłyszał kroki za swoimi plecami. Sayuri i Naoki wrócili. Dziewczyna mimo, iż odrobinę naburmuszona, nie wyglądała tak jakby chciała się kłócić. 
No więc, zabawę czas zacząć.

~*~

Skierowała swe kroki do jadalni, a Hayate podążył za nią niczym cień. Westchnęła cicho i mimo ogarniającej ją irytacji, postanowiła się nie złościć. W końcu nie było winą tego samuraja, że musi za nią wszędzie chodzić. Dlatego też nie byłoby to sprawiedliwe, gdyby wyżyła się na nim tylko dlatego, iż wykonuje swoje obowiązki. 
Nałożone na nią ograniczenie, dotyczące  tego gdzie mogła i gdzie nie mogła się udać, spowodowało, że jej życie biegło w nudny, rutynowy sposób. Tak jak zazwyczaj, zaraz po śniadaniu poszła do kuchni, aby pomóc służbie w ich obowiązkach. Następnie udała się do ogrodu, gdzie rozkoszując się grzejącym słońcem, rysowała otaczające ją piękne kwiaty. Na koniec wylądowała w bibliotece, z zapałem studiując książki o medycynie. Nim zaszło słońce, była już w swoim pokoju, odizolowana od reszty świata. Rozejrzała się tęsknie dookoła. Niegdyś jej sypialnia była pełna życia, oświetlona jak nie przez promienie słońca to przez światło księżyca. Teraz to pomieszczenie wydawało się być martwe. Bracia chcąc, by jej pokój choć trochę przypominał ten z przeszłości, wypełnili go złotymi i srebrnymi lampionami. Niestety nie dało to oczekiwanych rezultatów. Wręcz przeciwnie. Widok ten przywodził jej na myśl walkę. Zaciętą potyczkę pomiędzy światłem i mrokiem, w której ciemność była zdecydowanie na wygranej pozycji. Zawsze ze smutkiem spoglądała w kierunku lampionów. Ich nieudolna walka w dużym stopniu przypominała jej, w jaki sposób żyła od ostatnich kilkunastu lat. Ze swoim słabym ciałem, na tle tych wszystkich potężnych wojowników, była idealnym odzwierciedleniem tych małych, bezsilnych światełek. Lecz najbardziej bolał ją powód jej życia w ciągłym zamknięciu. 
Była słabością swoich braci, ich czułym punktem, piętą Achillesową.
To było najbardziej frustrujące. Świadomość tego jak bezużyteczna była i jak wiele kłopotów im sprawiała. To dlatego zaczęła uczyć się medycyny, aby w końcu na coś się przydać. Zacisnęła zęby i zakryła się kołdrą po czubek głowy. Już wiedziała, że tej nocy nie uda jej się zasnąć.

~*~

Ren leżał w swoim pokoju z rękami pod głową i rozmyślał. Hiroshi Sayuri na pewno nie była rozpieszczoną dziewczyną, która wszystkimi pomiata. No cóż, dostawała większość rzeczy, które sobie zażyczyła, ale zdecydowanie nie była egoistką. Sądził, że jej brat ubrawił nieco opowieść o niej, ze względu na pokrewieństwo. No bo kto na świecie mówiłby złe rzeczy na temat swojej młodszej siostry? Zdziwił się, gdy zobaczył jak zaczęła pomagać służbie. Również nie uszło jego uwadze zrezygnowanie, któro pojawiło się na ich twarzach, tak jakby ta sytuacja przeszła już do naturalnego porządku rzeczy.
Usiadł i rozejrzał się po pokoju. Potrzebował jakiejś rozrywki. Było jeszcze stosunkowo wcześnie, tuż  po zachodzie słońca, a dzień o tej porze roku był dość krótki. Sayuri  miała znaleźć się w swoim pokoju nim zapadnie noc. Więc nie pozostawało mu nic innego jak tylko zostać u siebie, skoro ich sypialnie znajdowały się na przeciwko siebie. Zatrzymał swój znużony wzrok na półce z książkami. Nie było ich wiele, prawdopodobnie dlatego, że jak zauważył, większość znajdowała się w gabinecie Naokiego oraz w rodzinnej bibliotece. Sięgnął po pierwszą z brzegu książkę. „Japonia zza czasów ery Sengoku*” - tak brzmiał jej tytuł. Spojrzał na resztę tomów, z irytacją zauważając, że reszta jest o podobnej tematyce. Już miał z powrotem wyłożyć się na łóżku, gdy coś przyciągnęło jego uwagę. Księga w kolorze głębokiego błękitu wyróżniała się na tle innych, oprawionych w czarne, brązowe czy granatowe okładki. Zdjął ją z półki i ze zdziwieniem spojrzał na tytuł: „Dzieje rodu Hiroshi”. No cóż, to na pewno nie będzie nudne, stwierdził, po czym otworzył książkę na pierwszej stronie.

~~*~~

  Era Sengoku* - okres w historii Japonii przypadający na lata 1493 (1467) - 1573.

1 komentarz:

  1. Zaczęłam czytać twojego bloga i już po pierwszym rozdziale przypadł mi do gustu. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń